Dożywocie za uduszenie prostytutki łańcuchem
Funkcjonariuszom nikt nie otwierał, słychać było jednak odgłosy dobiegające z wnętrza. Na miejsce wezwano więc straż pożarną. Gdy policjanci i strażacy po drabinie weszli do lokalu, przebywający tam Jonasz S. zapewnił ich, że nic się nie stało, po czym próbował uciec. Został zatrzymany przez funkcjonariuszy czekających na zewnątrz mieszkania. W łazience policjanci odkryli natomiast poćwiartowane zwłoki kobiety. Jak ustalono, ofiara została najpierw uduszona metalowym łańcuchem.
Pierwszy proces w tej sprawie toczył się przed Sądem Okręgowym w Warszawie od marca do maja zeszłego roku. Sąd uznał wtedy Jonasza S. za winnego nieudzielenia kobiecie pomocy po utracie przez nią przytomności, a następnie dokonania zabójstwa poprzez uduszenie. Jonaszowi S. wymierzono wtedy wyrok 15 lat więzienia z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po 10 latach. Od wyroku odwołali się oskarżyciele. Warszawski sąd apelacyjny w listopadzie 2010 r. uchylił wyrok i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Powodem uchylenia były "błędy w ustaleniach faktycznych" i wady w uzasadnieniu pierwszego wyroku. Ponowny proces ruszył w połowie kwietnia.
Ze względu na drastyczne szczegóły oba procesy odbywały się z wyłączeniem jawności. Sądy utajniły także ustne uzasadnienia wyroków. O prowadzenie sprawy za zamkniętymi drzwiami wnosiło od samego początku zarówno oskarżenie jak i obrona - sąd uznał, że "jawność rozprawy mogłaby obrażać dobre obyczaje ze względu na przedmiot postępowania". 23 grudnia sąd nie wziął pod uwagę jako okoliczności łagodzącej młodocianego wieku sprawcy - w chwili popełnienia zbrodni nie ukończył on 21 lat, a w czasie orzekania w pierwszej instancji 24 lat. Sąd miał też uznać, że zbrodnia została popełniona "w zamiarze bezpośrednim".
PAP, arb